Obecnie produkowane samochody nie przypominają tych produkowanych zaraz po wojnie, bo wtedy producenci się starali i produkowali towar dobry jakościowo, po to by się sprzedawał. Mowa tu dokładnie o tym, że do aut była dodawana instrukcja obsługi i to razem z dodatkami, takimi jak specjalna ramka, w której znajdowały się fiolki z olejem silnikowym i dokładnie taka sama ramka, czyli druga z ramek miała w sobie fiolki z olejem przekładniowym.
W nich były próbki z olejami nowymi, z tymi, które są już częściowo przepracowane, ale jeszcze nadają się do dalszej eksploatacji. Natomiast niemal na samym dole były fiolki z olejem przepracowanym, a pod nimi puste fiolki, które można było napełnić olejem z własnego silnika, po to by przeprowadzić test. Tego typu patenty były normą i to nawet dwie dekady po zakończeniu drugiej z wojen światowych, bo nawet wtedy konkurencją dla auta kompaktowego był motocykl z wózkiem. Te kilkanaście lat po wojnie popularnymi były też mikrosamochody, bo były one lekkie, miały karoserię i ekonomiczny silnik, czyli pojazdy te były opcją opłacalną jeśli chodzi o eksploatację przez długie lata.
Najważniejsze było jednak to, że wypadały znacznie taniej od sporego rodzinnego sedana z tamtych lat i były to pojazdy równie dopracowane. Dlatego typowy mieszkaniec Europy kupował mikrosamochód lub kompakt, który znacząco się różnił od pojazdów produkowanych obecnie. W tamtych czasach ich producenci stawiali na jakość oraz na klarowne zasady eksploatacji, bo dzięki jasnym wytycznym odnośnie eksploatacji, okazyjnej cenie i dzięki dość wysokiej jakości tamte auta się sprzedawały. Obecnie producenci aut myślą nieco inaczej, czyli produkują pojazdy, z których serwisowaniem radzą sobie mechanicy z autoryzowanych warsztatów, bo na kliencie trzeba zarobić, a nie dawać mu auto, które wytrzyma dwie dekady eksploatacji góra z minimalnymi naprawami.
Czasy się zmieniły, a typowe auto jest środkiem transportu na jakieś kilka lat, bo niewielu kupuje obecnie auto z myślą o eksploatowaniu przez jakieś dwanaście lat.